piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział XV


Holly

Więc Harry nie kłamał kiedy powiedział, że powinniśmy iść na 'randkę'. Cóż, randka dla przeciętnej osoby, dla niego nic. Jesteśmy właśnie w naprawdę uroczym parku. W powietrzu słychać szum jesiennych liści. Chłodny, zimny wiatr uderza w moją bladą skórę, gdy idziemy przez ten wspaniały park. Jest pusto, prawie jak miasto duchów. Jestem tylko ja i Harry. Cóż, nikt chyba nie chodzi tu o godzinie 22. Tak, 22. Nie wiedziałam, że spędzę z nim cały ten dzień. O 17 poszliśmy do Scarlett, a potem po prostu chodziliśmy dookoła Londynu, oglądając markowe sklepy i podziwiając piękne widoki przy których dorastaliśmy.
- Usiądźmy - oznajmił, siadając na zielonej trawie. Usiadłam obok niego.Widok jest tutaj naprawdę cudowny. Jesteśmy obok siebie, z przodu jest duże jezioro, wokół parku wysokie drzewa i piękne kwiaty, które błyszczą pod światłem księżyca.
- Okej, więc gra w pytania? - powiedziałam.
- Jaki jest twój ulubiony film? - zapytał, patrząc na rozciągający się przed nami widok.
- Um, Wredne Dziewczyny.
- Najmniej ulubiony?
- Zmierzch, zdecydowanie Zmierzch.
- Ale lalki zawsze oglądają zmierzch?
- Nienawidzę tego.
- To nie jest takie z-
Przerwał nam irytujący dźwięk dochodzący z iphone'a Harry'ego. Odebrał, nasza gra została przerwana miliardowy raz.
'Hej. Taa. Okej. Mm. Będziemy tam za dwadzieścia minut.'
- Musimy iść - powiedział, wstając.
- Gdzie?
- Do Zayna.

| Domek dla lalek Zayna |

Harry nacisnął przycisk dzwonka. Domek dla lalek Zayna był identyczny jak Harry'ego, ale trochę mniejszy. 
- Hej - otworzył drzwi i po raz pierwszy go ujrzałam. Wygląda naprawdę dobrze. Jakby naprawdę dobrze. Ma brązowe, ładne włosy w stylu Quiff, dopasowane do jego pary brązowych oczu, które przypominają rozpuszczającą się czekoladę. Jest trochę niższy niż Harry, ale nie aż taki mały. 
- Cześć, to jest Holly - przedstawił mnie. Pomachałam mu.
- Ah, tak, to jest ta dziewczyna.
- Ta dziewczyna? - zapytałam zdezorientowana.
- Um, wejdźmy do środka - powiedział nerwowo Harry. O co z tym wszystkim chodzi?
- Holly, Mina, moja lalka, jest na górze, powinnaś ją poznać. Będziemy w salonie - oznajmił Zayn.
Skinęłam głową i skierowałam się na górę. Otworzyłam trzecie drzwi do złego pokoju, ale kiedy otworzyłam czwarte zobaczyłam dziewczynę siedzącą na ogromnym, podwójnym łóżku, oglądającą Pretty Little Liars. Pokój jest mniejszy niż nasz w domku Harry'ego. Jest tylko jedno łóżko, Miny. Telewizor jest lepszy od naszego, a jej łóżko jej wielkie łóżko jest z firankami, zasłonami i tym wszystkim. 
- Um, cześć? - wyłączyła telewizor oraz odwróciła się i mam na nią teraz pełne spojrzenie. Ma długie, kręcone blond włosy, które zatrzymują się na jej ramionach oraz ogromne krystaliczne, niebieskie oczy. Ma kształty i jest też bardzo wysoka. 
- Oh, cześć, jestem Holly, lalka Harry'ego?
- Oh, hej, Chodź, usiądź! - Mina klepnęła miejsce na jej łóżku, zachęcając mnie. Usiadłam obok niej. Wyglądała bardzo przyjaźnie.
- Więc powiedz mi coś o sobie, Holly.
- Um, mam 18 lat, pochodzę z Nowego Jorku, a przeprowadziłam się do Londynu kiedy miałam dwa. 
- Jaki jest twój ulubiony sport?
- Pływanie. Kocham pływać. Jestem zawodową pływaczkę odkąd ukończyłam cztery lata.
- Naprawdę? Ja też!
Przez kolejne trzy minuty po prostu rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Mogę powiedzieć, że jesteśmy coraz bliżej. Mamy ze sobą wiele wspólnego. Obie kochamy pływanie, nienawidzimy muffinek i  Zmierzchu, nasze urodziny są tego samego dnia: 4 stycznia. 
- Hej, gdzie jest łazienka? - zapytałam. 
- Idź prosto, i skręć w lewo, trzecie drzwi - powiedziała. 
- Okej, dzięki. Zaraz wrócę.
Wyszłam z jej sypialni i podążyłam za jej instrukcjami. Skręciłam w lewo, a następnie przekręciłam gałkę od drzwi, które zgaduję prowadzą do łazienki, ale nie. Krzyk przerażenia i mieszane uczucia opuszczają moje usta, kiedy przeżywam największy szok mojego życia. 

 

Za literówki z góry przepraszam.

Bardzo proszę, aby każdy kto przeczytał rozdział zostawił komentarz.

Twitter - #TheDollhouseff

Rozdział XIV


Holly

- Zmierzch czy Słodkie Zmartwienia (Clueless)? - zapytała nas Macy, trzymając dwie płyty DVD.
- Zmierzch! - wszystkie dziewczyny oprócz mnie krzyknęły w tym samym czasie.
- Nie! Nie ma mowy! - odkrzyknęłam.
- Tak! Zmierzch to najlepszy film kiedykolwiek! O mój Boże! - Juliet fangirlowała, skacząc w górę i dół.
- Taak, drużyna Edwarda! - powiedziała Dakota.
- Drużyna Bel- zaczęła Liz, ale jej przerwałam.
- Cholera, nie znowu!
- Okej, oglądamy Zmierzch - oznajmiła Macy, wkładając płytę do odtwarzacza DVD. Usiadłyśmy w wygodnych pozycjach pufach (chodzi o takie małe, okrągłe fotele, które wyglądają jak piłki, mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli)
- Holly, czy możesz przynieść z kuchni przekąski? - zapytała Lola.
- Ugh, było mi tak wygodnie! - mruknęłam, wstając.
- Sorki - odparła, gdy byłam już przy drzwiach. Zeszłam w dół po schodach i skierowałam się w stronę kuchni. Otworzyłam szafkę, aby wyciągnąć z niej popcorn i włożyłam go do mikrofalówki, po czym ustawiłam czas na diwie minuty. Aby szybciej minął zaczęłam śpiewać przypadkową piosenką i uderzać palcami o marmurowy stół. 
- Nigdy nie byłam fanem muzyki - naśladował mnie Harry. Wystraszyłam się jego obecnością. 
- O mój Boże, przestraszyłeś mnie! - powiedziałam, popychając go lekko.
- Jesteś dobrą piosenkarką.
- Słyszałeś mnie? To takie żenujące - zachichotałam nerwowo.
- Co robisz?
- Dzie-
Harry przerwał mi.
- Lalki, Holly.
- Cokolwiek. Oglądamy film, zeszłam po kilka przekąsek.
- W porządku. Tak przy okazji nadal musimy dokończyć naszą małą grę w pytania.
- Okej, kto jest- zaczęłam, ale przerwał mi hałas dobiegający z mikrofalówki. Popcorn jest gotowy. 
- Powinnyśmy skończyć tą grę innym razem - powiedział.
- Taa.
- Może w parku lub restauracji? 
- Czy to nie jest technicznie randka? - zapytałam, krzyżując ramiona. Jestem przyciśnięta przeszłością, pytając o to, ale nie obchodzi mnie to teraz.
- Do zobaczenia, Holly! - odszedł, machając.
- Czy to randka? - krzyknęłam, tak, aby mnie usłyszał.
- Nie słyszę cię, kochanie! - udawał, zatykając ucho.

Kochanie.

| W sypialni |

- Mam przekąski! - ogłosiłam wszystkim. Telewizor nie jest włączony, a dziewczyny siedzą w okręgu.
- Ew, pieprzyć film, gramy teraz w prawdę czy wyzwanie - powiedziała Sarah.
- Poważnie? Przyniosłam popcorn.
- Nadal możemy go mieć Po prostu usiądź - Juliet przesunęła się, więc mogłam usiąść obok niej na podłodze. 
- Okej. Prawda czy wyzwanie, macy? - zapytała Dakota.
- Wyzwanie! - odpowiedziała.
- Wyzywam cię do... uh, zaklaskaj dłońmi trzy razy.
- To słabe, Dakota - odparła żartobliwie Dakota.
- Nie mogłam nic wymyślić!
 - Prawda czy wyzwanie, Evie -spytała Macy.
- Uh, wyzwanie.
- Wyzywam cię do ogolenia swoich brwi.
- Co? Nie! - Evie zakryła je swoimi dłońmi
- Jedną chociaż? 
- Ugh, w porządku. Nie mogę, nie mogę. Połowę? 
- Nie, całą.
- W porządku, w porządku - burknęła. Evie jest taka śmiała, kocham to. Pobiegłam do łazienki po maszynkę i krem do golenia. Szybko jednak wróciłam.
- Mam maszynkę! - powiedziałam, potrząsając nią w powietrzu. 
- Daj mi to! - poprosiła Macy. Podałam jej, a ona ją złapała. Zebrałyśmy się wokół niej, bezskutecznie próbowała wycisnąć krem z tubki.
- Myślę, że to jest puste.
- Potrząśnij tym - zasugerowała Sarah. Macy potrząsnęła więc nią i umieściła krem na lewej brwi Evie, która szybko zamknęła oczy. Ponownie nacisnęła na tubkę. Na szczęście wyleciał on na twarz Evie. 
- Mace! - powiedziała sfrustrowana kiedy my zaśmiałyśmy się, kręcąc naszymi głowami.
- Przepraszam! - odparła, przykładając maszynkę do jej brwi. - Zamknij oczy - instruowała.
Zgoliła jej lewą brew, ale Evie wyglądała jakby tego nie zauważyła. Macy szepnęła coś czego nie mogłam usłyszeć do ucha Loli. Ona zachichotała i skinęła głową. Przyłożyła maszynkę do prawej brwi, tej której nie miała golić. Więc to mówiła Loli, zamierza zgolić jej obie, nie tylko jedną. Ona jest takim dzieciakiem. Kocham ją.
- Gotowe! - Macy zaprowadziła ją do małego lustra. Evie wytarła się ręcznikiem i spojrzała na nie. Kiedy tylko zobaczyła swoje odbicie krzyknęła całymi swoimi płucami.
- Macy, co do kurwy! - krzyknęła, przeglądając się w odbiciu.
- P-przepraszam - odpowiedziała, pomiędzy śmiechem. Każda z nas oprócz Evie tak głośno się śmieje, że ciężko jest nam oddychać.
- Usiądźmy - powiedziałam kiedy skończyłyśmy się śmiać.
- Holly, prawda czy wyzwanie? - zapytała mnie Evie, wyglądając jakby zapomniała o całej tej sytuacji z brwiami.
- Uh, prawda - odparłam strachliwie.
- Kurczak (inaczej tchórz)! - krzyknęła, że dziewczyny rzeczywiście zaczęły udawać kurczaki.
- Nie jestem kurczakiem! - zaprotestowałam. One jednak kontynuowały swoje tańce i wydawały takie dźwięki jak te właśnie zwierzęta. - W porządku, wyzwanie! - poddałam się.
- Wyzywam cię do ukradnięcia bokserek Harry'ego.
- Co? Nie! Za daleko!
- Tak, trochę za daleko, Evie - powiedziała Macy, zgadzając się ze mną.
- Ogoliłaś moje pieprzone brwi! - odpyskowała. 
- Jak mam to zrobić? 
- Zajmę Harry'ego, pobiegniesz do jego sypialni, ukradniesz bokserki, wyjdziesz - wyjaśniła.
- Okej, zrobię to - zgodziłam się. Evie wzięła moją dłoń i wyszłyśmy za drzwi. Usłyszałyśmy 
'powodzenia' od dziewczyn zanim ruszyłyśmy w stronę sypialni Harry'ego.
- Okej, zapukam drzwi, ukrywaj się za tym posągiem - szepnęła. Obserwowałam jej ruchy i ukryłam się za dużym posągiem przed pokojem Harry'ego.  Evie zapukała w drzwi, a on odpowiedział.
- Yikes (slang) - odparł, widząc jej nowy, bezbriowy wygląd. 
- Um, czy mogę z tobą porozmawiać? - zapytała, ignorując jego komentarz.
- Pewnie - wyszedł za drzwi. Evie przeniosła wzrok, wskazując mi, abym weszła do jego sypialni i wzięła bokserki. Pobiegłam do jego pokoju i gorączkowo ich szukałam. Otwierałam szuflady, ale wyglądało na to, że tu ich nie ma. Wtedy sobie przypomniałam: idź do garderoby. Otworzyłam masywne drzwi garderoby zapełnionej butami, marynarkami i rurkami. 
- Bokserki, bokserki, bokserki - powtarzałam sobie, próbując je znaleźć. Otworzyłam szufladę znajdując to czego szukałam. Wybiegłam z jego sypialni tak szybko jak tylko potrafiłam. Pomachałam Evie, mentalnie mówiąc jej, że zakońćzyłam wyzwanie,
- Kay, Harry, um, dzięki, myślę, że lazania będzie równie dobra na kolację. Pa! - powiedziała, biegnąc do mnie. Kiedy weszłyśmy do sypialni byłyśmy zdyszane. Trzymałam bokserki w powietrzu. 
- Mam je! - oznajmiłam.
- Imponujące, Parker - odpowiedziała Lola, powoli klaskając dłońmi. Ukłoniłam się.
- Dziękuję.
Juliet sprawdziła swój diamentowy zegarek.
- Dziewczyny, lepiej zacznijmy robić kolację. Podążyłyśmy za nią i zeszłyśmy po schodach na dół.
Jesteśmy w kuchni i robimy to co zawsze: gotujemy. Juliet podała mi książkę kucharską. Skinęłam głową w podziękowaniu i wróciłyśmy do gotowania oraz tego co mamy robić.

| Przed spaniem |

- Nie ma pasty do zębów! - krzyknęła z łazienki Liz.
- Nie ma w żadnej torbie! - powiedziała Dakota, każdy za nią podążył. Jak jak zwykle byłam ostatnia. 
- Ugh, pójdę po trochę - wstałam z łóżka i wyszłam. Zeszłam na dół w stronę holu, wchodząc do głównej łazienki i mając nadzieję, że znajdę trochę pasty. Kiedy tylko położyłam stopę w tej małej łazience zobaczyłam Harry'ego.
- Zawsze na siebie trafiamy, Holly - powiedział, kręcąc swoją głową.
- Nie masz swojej łazienki? - zapytałam. 
- Nie masz SWOJEJ łazienki?
- Trafiłeś.
Harry zachichotał.
- Nie masz trochę więcej pasty? Zabrakło nam - spytałam go.
- Tak, chyba tak - otworzył szafkę pod zlewem. Tutaj na szczęście jest pasa. Harry podał mi tubkę.
- Dziękuję - odpowiedziałam, próbując odejść, ale zatorował m drogę.
- Oh, Holly, tak przy okazji, czy mogę dostać swoje bokserki?


Za literówki z góry przepraszam.

Bardzo proszę, aby każdy kto przeczytał rozdział zostawił komentarz.

Twitter - #TheDollhouseff

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział XIII


Bardzo proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem!


Holly

Dziewczyny i ja jesteśmy w sypialni i oglądamy zmierzch.... milionowy raz. Nie mogę skupić się na filmie, mogę myśleć tylko o tym co powiedział mi Harry. Nie jest poszukiwany i nie próbuje nikogo zabić. Dakota kłamała.
- Holly, wszystko dobrze? - zapytała Dakota. Nie, nie jest. 
- Tak, w porządku - skłamałam. Wróciłyśmy do oglądania filmów.
- Uh, zejdę na dół po trochę wody - powiedziałam, wstając ze swojego łóżka i wychodząc. Nie zamierzam rzeczywiście iść po wodę, wrócę do sypialni Harry'ego.
Nadal mamy dużo do przedyskutowania. 


| Sypialnia Harry'ego |

- Harry? - zapukałam w podwójne drzwi. Odpowiedział chwilę później. 
- Holly, znowu ty - rozciągnął swoje ramiona, zachęcając mnie do wejścia do środka.
- Musimy porozmawiać - poinformowałam go.
- O czym?
- O wszystkim.
- W porządku, okej - odparł, siadając obok mnie.
- Jeśli nie próbujesz nas otruć to co było z tą lemoniadą kilka tygodni temu?
- Specjalny narkotyk. Zatrzymuje mnie przed byciem szalonym.

 Jakby Harry mógł być jeszcze bardziej szalony.

- Dlaczego próbowałeś mi to dać?
- Aby to przetestować. Nie próbowałem tego jeszcze, więc chciałem, abyś zrobiła to pierwsza. 
- Wow, prawdziwy dżentelmen - powiedziałam sarkastycznie.
- Jesteś inna - odpowiedział niespodziewanie.
- Jak?
- Po prostu jesteś.
- Wiesz jak Jess, Anna i Kylie zma- przerwała mi Sarah, która otworzyła drzwi.
- Sarah? - zapytał Harry.
- Jezu, Holly, nie było cię wieki - oznajmiła, uśmiechając się. - Dziewczyny cię szukają.
- Powiedz lalkom, że Holly i ja zaraz przyjdziemy - Harry spojrzał na mnie, mentalnie mówiąc mi, abym się z nim zgodziła, żeby Sarah sobie poszła.
- Pewnie- to znaczy - odchrząknęłam. - T-taak.
- Oh, okej, do zobaczenia po - Harry przerwał jej.
- Pa - pomachał ręką
- Gdzie idziemy?
- Nie wiem, po prostu chodź - złapał moją dłoń. Wzdrygnęłam się na jego zimny, ale ocieplający dotyk kiedy prowadził mnie w stronę drzwi.

| W samochodzie Harry'ego |

- Dlaczego nie słuchasz radia? - zapytałam.
- Nigdy nie byłem fanem muzyki.
- Co?! Ja nie mogę bez niej żyć! 
- Muzyka... to przereklamowane. Głupie. Nic nie znaczy. Ale włącz, ta cisza jest irytująca. 
Włączyłam  więc radio i pierwsza piosenka, którą grali to 'Happy'. Jęknęliśmy zsynchronizowanie i zachichotaliśmy. 
- Zawsze puszczają tą piosenkę! - powiedziałam, wywracając oczami.
- Zmień stację.
Nacisnęłam na przycisk, który zgaduję zmienia stacje radiowe. Piosenka, która leciała to 'The A Team'. Dobrze, coś przyzwoitego. Po kilku minutach piosenki mogłam usłyszeć cicho śpiewającego Harry'ego. Ściszyłam dźwięk, aby móc lepiej słyszeć jego spokojny głos.
- Masz piękny głos, Harry. 
Zarumienił się.
- Haha, nah, ale dzięki. Powinnaś ty zaśpiewać, Holly - uśmiechnął się.
- Nah, nienawidzę śpiewać.
- Śpiewaj! - poprosił jak dziecko.
- Nie! - zaśmiałam się.
- Proszę! Chcę usłyszeć twój głos, gdy śpiewasz!
- Nie! Nienawidzę śpiewać!
- Jak ktoś może nienawidzić śpiewać? - zapytał.
- To do bani i uh - odchrząknęłam. - Nigdy nie byłam fanem muzyki.

| W kawiarni |

- Co to za miejsce? - zapytałam, siadając naprzeciw niego.
- Nazywa się 'Scarlett'.
Harry zamówił dwie kawy. Podziękowałam mu i przeszłam do prawdziwego powodu dla którego tu jesteśmy. 
- Więc wiesz jak Kylie, Jess i Anna zmarły?
- Kylie, uh - potarł swój kark. - Mam mężczyznę, który ją zabił.
- Co? Kogo? - spytałam.
- Zayn Malik. Nie martw się, niedługo go poznasz. Jego lalki też.
- Są tutaj inne domki dla lalek?
- Taa. Louisa Tomlinsona, Nialla Horana, Liama Payne'a i oczywiście Zayna Malika - wyjaśnił.
- Wow, gang domków dla lalek, naprawdę męskie - powiedziałam sarkastycznie.  - A co z Jess i Anną?
- Nie wiem - odparł zdezorientowany. Drobna kelnerka z długimi, złotymi włosami przyszła do nas i dała nam nasze kawy.
- Dzięki - odpowiedział Harry, zanim odeszła.
- Powiedz mi więcej o tym 'gangu' - poprosiłam.
- To nie jest gang. W każdym razie, cóż, w moim domku co roku jest duża impreza z okazji Nowego Roku, odkąd moja była największa i oni przynoszą swoje lalki, i po prostu... imprezujemy. To jedyna noc kiedy pozwalamy naszym lalkom być, uh, prawdziwymi dziewczynami - wyjaśnić.
- Prawdziwa dziewczyna. Tęsknię za tym uczuciem.
Harry odchrząknął, próbując zignorować ten dziwny moment. 
- Uh, każdy z nich ma tylko jedną lalkę.
- Jakie są ich imiona?
- Lalka Liama to Janet, Zayn to Mina, Louis ma Arę, a Niall Fran.
- Dlaczego oni mają tylko jedną la- zaczęłam, ale przerwała mi kelnerka.
- Czy mogę dać państwu coś jeszcze?
- Nie, proszę odejdź - Harry odpowiedział jej niegrzecznie zanim odeszła.
- To było wredne.
- Ona była wredna.

| W samochodzie Harry'ego |

Jesteśmy pięć minut od domku dla lalek, a nasza droga jest niczym, jedynie ciszą.
- Dziękuję za kawę - powiedziałam, posyłając mu mały uśmiech.
- Bez obaw.
- Hej, chcesz zagrać w grę pytania? Jaki jest twój ulubiony kolor? - zapytałam, nie dając mu nawet szansy na zgodę. 
- Holly, to zaszło trochę za daleko. Nie powiem ci nic o mnie, nawet głupiego koloru. Rządzę tobą, nie jesteśmy przyjaciółmi, a ja nie gram w żadne dziecinne gry - odpowiedział surowo.
Poczułam się trochę zażenowana i smutna po tym jego komentarzu. Myślałam, że byliśmy trochę jak przyjaciele... ale nie, on mną 'rządził'. Myślałam, że jesteśmy w dobrych relacjach po dzisiejszym dniu. Ale ja nadal jestem tylko jego ofiarą.

Kiedy zatrzymaliśmy się przed domkiem dla lalek Harry powiedział mi, że mam iść do środka i przygotować z dziewczynami kolację. Posłuchałam go i poszłam do kuchni.

| W kuchni |

- Gdzie byłaś? - zapytały mnie dziewczyny. Juliet trzymała książkę kucharską.
- Wam też cześć? - powiedziałam, kładąc książkę z przepisami na blat.
- Holly, nie było cię przez długi czas, myślałyśmy, że Harry cię zabił czy coś - odparła Liz.
- Zabił mnie? Nie! - odpowiedziałam, otwierając lodówkę i wyciągając składniki, które potrzebowałam. 
- Nie bądź pod jego urokiem, on jest wredny, agresywny i zły pod tymi iluzjonistycznymi, zielonymi oczami - poinformowała mnie Juliet. 
- Hmm - mruknęłam, ignorując jej komentarz.

| Na kolacji |

Tak jak to zwykle w jadalni, rozmowy unosiły się w powietrzu. Siedzę obok Evie i Juliet. Rozmawiamy o zmierzchu i o tym czy jesteśmy w zespole Jacoba czy Edwarda.
- Edward! - powiedziała Juliet!
- Jacob! - sprzeciwiła się Evie.
- Edward.
- Jacob.
- Edward.
- Jacob.
- Bella! - przerwałam Juliet i Evie w ich małym sporze.
- Nie ma zespołu Belli - powiedziała Juliet. pijąc wodę.
- Mógłby być, to znaczy, dlaczego nie?
- Jesteś taka dziwna, Holly.
- Nie bardzo. Ja też jestem w zespole Belli - dodała Macy z drugiej strony stołu. Przybiłam z nią żółwika i zachichotałyśmy.
- Jacob - powiedziała Sarah, dołączając do rozmowy.
- Zgadzam się, drużyna Jacoba - odparła Lola.
- Co? Nie ma mowy, Lola! - zaprzeczyła Dakota, kręcąc głową.
- Edward! - poprała ją Juliet, unosząc do góry szklankę wina.
- Zespół Belli! - Liz przybiła ze mną dziesiątkę (dwoma dłońmi).
Rozmowa w którą zaangażowały się wszystkie dziewczyny była miła, szczególnie odkąd wszystko co jest między nami to dramat i cisza.

| Przed spaniem |

Dziewczyny i ja umyłyśmy nasze zęby, teraz jesteśmy w piżamach, bez makijażu, gotowe na sen, ale zanim to się stało nie mogłam nawet myśleć o odpłynięciu w sen, musiałam porozmawiać z Harrym o domku dla lalek and rzeczach o których powinniśmy porozmawiać w Scarlett.
Wstałam w łóżka i wyszłam za drzwi. Udałam się do jego sypialni i po prostu pozwoliłam sobie wejść, mając nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko.
- Co ty robisz?! - zapytał kiedy tylko mnie zobaczył.
- Muszę cię o coś zapytać - odpowiedziałam, mój głos był cichy.
- Holly, nie możesz sama wchodzić do mojej sypialni! -  krzyknął. Co mu się stało? Był dzisiaj taki uroczy, a teraz jest psychiczny. On jest taki dwubiegunowy.
- Przepraszam, myślałam, że jesteśmy p-przy- Harry przerwał mi.
- NIE JESTEŚMY PRZYJACIÓŁMI. NIGDY NIMI NIE BĘDZIEMY, OKEJ?! WYNOŚ SIĘ!
Nie wiem dlaczego, ale stoję tam, czując się zawiedziona. Łzy wypływały z moich oczu. Po prostu płaczę przed Harrym. Zapewne wyglądam tak słabo.
- Więc? Wyjdź! - rozkazał. Jego głos jest niższy niż wcześniej. Pobiegłam do pokoju i natychmiast weszłam do łóżka. Tak szybko jak wyłączyłam lampkę bezgłośnie płakałam, usypiając.
Coś co robię teraz cały czas.

| Następnego ranka | 

Moje oczy otworzyły się po długim śnie. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam był uśmiechnięty od ucha do ucha Harry.
- Dzień dobry - powiedział ochrypłym głosem, podając mi kubek ciepłej herbaty. 
- Która godzina? - zapytałam. Sprawdził na swoim zegarku.
- 11:35
- Co? Zaspałam! 
- Jest okej, powiedziałem pozostałym lalkom, że potrzebujesz odpoczynku - odparł, głaszcząc mój policzek swoją zimną, bladą dłonią.
- Oh... dziękuję.
- Przepraszam, Holly, ale muszę iść. Proszę ubierz się tak przy okazji - oznajmił, wstając. Poszedł w stronę drzwi, ale kilka sekund później niespodziewanie się odwrócił.
- A i Holly - spojrzałam na Harry'ego, który opiera się o framugę drzwi. - Mój ulubiony kolor to pomarańczowy.



Fangirlowałam, tłumacząc ten rozdział, haha. Mamy i Hollarry moments!
Za literówki z góry przepraszam.

Kolejny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu lub pod koniec tego.

Pytania dla Was! 

1. Która lalka chce zabić pozostałe? (piszcie swoje zdanie, wiele osób sądzi, że to Dakota, ale może macie też inne teorie?)
2. Harry mówi prawdę? Rzeczywiście nie chce ich zabić? A może kłamie?
3. Kto zginie jako kolejny? (zobaczymy kto będzie miał rację!)
4. Dlaczego według Was Harry zachowuje się tak w stosunku do Holly?

Była także wzmianka o Lou, Niallu, Zaynie i Liamie! Tak jak H powiedział Holly - niedługo ich pozna, więc Wy również (w ff oczywiście, lmao).

Tłumaczenie jest teraz dostępne na wattpadzie! https://www.wattpad.com/myworks/46668416-the-dollhouse-t%C5%82umaczenie-pl

Bardzo, ale to bardzo proszę, aby każdy kto przeczytał rozdział zostawił komentarz. Mam wrażenie, że nikt tego nie czyta, jeśli tak nadal będzie - zostanę zmuszona do przerwania, a tego nie chcę.
Dla Was to tylko kilka minutek, a dla mnie ogromna motywacja. 

Twitter - #TheDollhouse (piszcie swoje przemyślenia) :) 










Rozdział XII


Holly

Od wczoraj moje przemyślenia i opinie o Harrym uległy niewielkiej zmianie. Ten moment kiedy oboje się śmialiśmy i rozmawialiśmy, mogłabym przysiąc, że przez sekundę był po prostu normalnym facetem. Ale jedna myśl nie mogła opuścić mojego umysłu: Jeśli on nie próbuje zabić lalek to co do cholery się dzieje? Cały dzień próbowałam go o to spytać, ale nie mogłam tego zrobić. Nawet jeśli trochę się zmienił nadal patrzyłam na niego jak na potwora.

- Holly, ocknij się - powiedziała Lola, dając mi mopa i wiadro z wodą. Zgadza się, sprzątałyśmy domek dla lalek. Każdego dnia mamy to robić, nawet jeśli jest nieskazitelny to nadal nie jest wystarczający dla Harry'ego.
- Dzięki - odparłam, zanim zaczęłam myć polerowane, marmurowe płytki.
- Hej, Holly, co robiłaś zeszłej nocy? - zapytała z nikąd.
- Huh? 
- Obudziłam się w środku nocy i zauważyłam, że nie było cię w łóżku?
- Oh, potrzebowałam trochę świeżego powietrza - odpowiedziałam, pomijając temat Harry'ego.
- Oh, okay - dodała i wróciłyśmy do mycia podłogi.

- Um, Macy co robisz? - Juliet spytała Macy, która stała na krześle. 
- Próbuję wyczyścić żyrandol! - odparła. - I'm gonna cleeeeeeaaan the chandelier! The chandelier, yeah! - zaśpiewała okropnie swoją własną wersję piosenki Sii - Chandelier. 
- To nie jest bezpieczne - to było wszystko co powiedziałam zanim spadła z krzesła na podłogę, przypadkowo mnie popychając. Jej uderzenie sprawiło, że przewróciłam się, wywracając wiadro wody, której potrzebowałam do mopa. 
- Macy! - krzyknęłam na nią. Patrzyła na mnie ze zszokowaną twarzą. Odwróciłam się. Całe wiadro wody jest na Harrym. Czuję, że był tu tylko przez chwilę. Stał tam zirytowany.
- O mój Boże, tak mi przykro! - powiedziałam, kładąc dłoń na ustach.
- Jest w porządku, po prostu pójdę się przebrać - westchnął zanim wyszedł. Świetnie, teraz zapewne znowu mnie nienawidzi. Ale muszę przyznać, że to była spokojniejsza reakcja niż się spodziewałam. 
- Przepraszam, Holly - oznajmiła Macy, patrząc w dół. 
- Dobrze dziewczyny. Myślę, że skończyłyśmy sprzątanie, chodźmy na dół i zróbmy obiad - zadecydowała Juliet, schodząc po schodach, a my podążyłyśmy za nią. 

| W kuchni |

Siedzę przy stole obok Juliet z którą nie rozmawiałam od naszego incydentu kilka dni temu. Jest między nami dziwnie, naprawdę.
- Holly, czy możesz podać mi widelec? - zapytała. Podałam jej go, a ona uśmiechnęła się w odpowiedzi. Wtedy cisza, która wcześniej pomiędzy nami była ponownie zapadła. 
- Uh, Holly? - powiedziała. Przerwałam to co robiłam i spojrzałam na nią z pokornym wyrazem twarzy.
- Przepraszam za to całe 'Nie jestem twoją przyjaciółką', to było dziecinne.
- Jules, jest okej, wybaczyłam ci, przyjaciele mają przerwy. 
- Ta. Przyjaciółki? - spytała, rozszerzając ramiona do przytulenia.
- Przyjaciółki - zgodziłam się  - przyciągając ją do ciasnego uścisku.
- O cholera, zapomniałam - powiedziałam, odsuwając się. 
- Co? - zapytała zdezorientowana.
- Muszę zapytać o coś Harry'ego. Zaraz wracam.
Po prostu pamiętałam, że muszę zapytać go o całą tą sytuację z zabijaniem lalek. Nie powinnam czuć się tak swobodnie rozmawiając z nim, ale nie wiem, wczoraj coś się zmieniło. 
- Woah, panienko, Harry nie lubi, gdy lalki wchodzą do jego pokoju bez zgody - zatrzymała mnie Juliet. 
-  Będzie dobrze - mrugnęłam do niej zanim pobiegłam na górę.

| Sypialnia Harry'ego |

Zapukałam w duże, podwójne drzwi trochę przerażona zobaczeniem tym co robi Harry, on naprawdę żąda prywatności. Nie odpowiedział, więc ponownie zapukałam. Nadal brak odpowiedzi. Zapukałam kolejny raz. Brak odpowiedzi. Po kilku kolejnych puknięciach zrobiłam się zmęczona czekaniem i pozwoliłam sobie wejść. Duży błąd. To co leży przed moimi oczami to Harry. Jedyna rzecz, którą ma na sobie jest ręcznik wokół jego bioder, eksponujący jego wymodelowany, pokryty tuszem brzuch. 
Podziwiam jego wygląd, kiedy on mi przerywa,
- Co widzisz? - zapytał, chichocząc. Pokręciłam głową, wyrywając się z własnych myśli. 
- O mój Boże, przepraszam - powiedziałam, nadal patrząc na jego brzuch.
- Cóż, um, jak mogę ci pomóc? - zapytał, odchrząkając.
- Uh, potrzebowałam po prostu od-
- Nie powinnaś być na dole i robić obiad? - przerwał mi.
- Naprawdę potrzebuję cię o coś zapytać - wyjaśniłam.
- W porządku - Harry klepnął swoje łóżko, zachęcając mnie, abym na nim usiadła. - Co to jest? - zapytał kiedy usiadłam obok niego. Odchrząknęłam zanim zadałam pytanie. 
- Uh, co miałeś wczoraj na myśli, mówiąc, że nie próbujesz zabić lalek?
- Przepraszam? - zapytał zdezorientowany.
- Uh, wczorajszej no- cóż, wczorajszego ranka, ale było ciemno, technicznie bar-
- Przejdź do rzeczy, Holly - wywrócił swoimi szmaragdowymi, zielonymi oczami. 
- Um, przestraszyłam się, ponieważ myślała, że mnie otrułeś i chcesz zabić lalki? - wyjaśniłam.
-Oh taa, nie, nie zrobiłbym takiej rzeczy jak otrucie kogoś - odpowiedział, kręcąc głową. 
 - Jeśli nie próbujesz nas zabić to jak Jess i Anna zmarły? 
- Kto wie? I dlaczego stwarzasz teorię, że próbuję was zabić?
- Uh, ja nie w-wiem - skłamałam. Nie mogę się przyznać, że Dakota mi powiedziała, Bóg wie co może jej zrobić.
- Kłamiesz - powiedział surowo. Spuściłam wzrok. - Holly, powiedz mi - Harry położył palec pod moim podbródkiem, zmuszając moją głowę do uniesienia i spojrzenia w jego śmiertelnie zielone oczy. 
- Da-Dakota.
- A teraz, dlaczego Dakota miałaby to powiedzieć?
- Ona p-powiedziała, że byłeś poszukiwany i chciałeś nas zabić, to dlatego goniłeś ją z nożem - odpowiedziałam przerażona tym co Harry zrobi. 
- Nie zamierzałem jej zabić, groziłem jej, bo nie słuchała moich poleceń - wyjaśnił. Byłam cicho, upewniając się, że pomyślę zanim coś powiem. - Nie jestem też poszukiwany.


Za literówki z góry przepraszam.

Twitter - #TheDollhouseff

Bardzo proszę, aby każdy kto przeczytał zostawił komentarz. 

czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział XI

Bardzo proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem!

Holly

Każda z nas jest w kuchni, robiąc kolację. Nikt się nie odzywa, co jest dość rzadkie. Normalnie muzyka ze stereo wysadzałaby całą kuchnię i wspólnie byśmy się śmiały, ale nie dzisiaj. Dzisiaj
jest tak prosto.
Kiedy sprawdzałam czy piec jest nagrzany poczułam jak coś zimnego kapie na moje nogi. Spojrzałam na nie, aby zidentyfikować co to jest. Sos pomidorowy. Zerknęłam za siebie, aby zobaczyć Evie i Liz.
- Oh mój Boże, tak mi przykro! - powiedziała Evie, pomiędzy śmiechem. W celu odegrania się wzięłam musztardę i trysnęłam nią na jej sukienkę. Zdusiła krzyk i zrobiła mi tą samą rzecz. Próbowałam ponownie się na niej zemścić, ale przypadkowo trysnęłam na policzek Juliet.
- Naprawdę? - spytała, wywracając oczami. Widzicie? Jeśli byłaby to stara Juliet... Wiecie, ta przed tym incydentem z mordercą to zrobiłaby mi to samo, w przyjazny sposób oczywiście, ale ta nowa Juliet jest po prostu nudna. Evie i ja zapomniałyśmy o tej mini walce na jedzenie i wróciłyśmy do gotowania. Po chwili miałam to samo mokre uczucie na nodze. Odwróciłam się, aby zobaczyć uśmiechającą się Juliet, trzymającą butelkę ketchupu. Zachichotałam. Juliet wróciła.
Po około minucie mała walka z sosem, którą miałam z Evie i Juliet zamieniła się ekstremalną walkę na jedzenie w której wszystkie rywalizowały wszystkie lalki. Każda z nas była pokryta sosami, dźemem, jedzeniem i żółtkiem z jajek. To były momenty za którymi tęskniłam. Momenty w których wszystkie się brudziłyśmy i byłyśmy sobą.

Byłyśmy w środku walki na jedzenie, gdy zdezorientowany Harry wszedł przez kuchenne drzwi. Tak szybko jak na nas spojrzał wyraz jego twarzy zamienił się we wściekłość.
- Co wy do kurwy robicie? - krzyknął ze złośćią.
- Możemy to wyjaś- zaczęła Juliet, ale przerwał jej.
- Idźcie na górę się przebrać!
Wyszłyśmy pojedynczo z kuchni, podczas, gdy Harry patrzył na nas z  obrzydzeniem. Chyba pominiemy kolację.

| Przed spaniem |

Można dosłownie wyczuć niezręczność w sypialni. Każda z nas siedzi na swoich łóżkach. Telewizor nie jest włączony, nikt nie rozmawia. Jest po prostu... cisza. Coś co często się dzieje w tym domku dla lalek.
- Więc... - powiedziała Sarah, przeciągając. Nikt z nas nie chciał nawet rozmawiać. Kontynuowałyśmy siedzenie w ciszy, dopóki Harry nie pozwolił sobie wejść.
- Gasimy światła, lalki - poinstruował, zanim pocałował nasze czoła i wyszedł.
Zgasiłyśmy lampki i weszłyśmy pod okrycia. Niedługo później każda z nas zapadła w głęboki sen. 

| 2 nad ranem |

Moje oczy otworzyły się i pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam w pokoju była ciemność. Musiałam znowu obudzić się w środku nocy. Nigdy nie spałam dobrze odkąd się tu znalazłam. 
Ostrożnie wyszłam z łóżka, upewniając się, że będę cicho jak myszka, więc wtedy nie obudzę dziewczyn. Zeszłam na dół po schodach, przechodząc do mniejszego salonu. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Lekkie, zimne powietrze szybko we mnie uderzyło. Jest naprawdę mglisto, przez co nic nie widzę, więc mogę iść własną drogą. 
Po dziesięciu minutach chodzenia zauważyłam w odległości wysoką postać. To Harry. Dlaczego ja zawsze muszę na niego trafiać? 
Szybko ukryłam się w krzaku, ale oczywiście się spóźniłam. Zobaczył mnie. 
- Holly, wiem, że tu jesteś - powiedział, a lekki chichot wyszedł z jego ust. Wyszłam z krzaków, mówiąc 'przepraszam'. Człowieku, to jest dziwne. - Jest w porządku. Co robisz na zewnątrz? - zapytał, chowając dłonie w kieszeniach. 
- Potrzebowałam świeżego powietrza.
Nie odpowiedział.
- W porządku? - nawet jeśli jest ciemno mogę zobaczyć jego podpuchnięte i załzawione oczy. Czy on płakał?
- Przepraszam. 
Czy Harry Styles, poszukiwany kryminalista właśnie przeprosił?
- Co? - spytałam z niedowierzaniem.
- Nigdy nie powinienem robić czegoś takiego tobie czy pozostałym dziewczynom.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
- Więc pozwól nam odejść.
- To nie tak.
- Właśnie, że tak! Jeśli nigdy nie chciałeś tego gównianego domku to dlaczego niszczysz nasze życia?! - powiedziałam trochę głośniej niż powinnam.
- Chodźmy do środka - odparł po chwili, oboje więc tam poszliśmy.

| 2 godziny później |

Harry i ja jesteśmy w salonie, pijąc herbatę oraz śmiejąc się. Naprawdę nie wiem jak to się stało, jest czwarta nad ranem, a ja spędzam miło czas z moim 'właścicielem' i teraz już poszukiwanym kryminalistą, Harrym Stylesem. Przeszliśmy od złości i argumentów do śmiechu i rozmów. 
- Więc po prostu wbiegła na ścianę? - spytał, śmiejąc się i kontynuując naszą konwersację.
- Tak! - zaśmiałam się. Cisza wypełniła powietrze, gdy skończyliśmy nasz napad śmiechu.
- Dlaczego jesteś dla mnie taki miły? - zapytałam, zanim zdążyłam pomyśleć.
- Ponieważ ty jesteś miła dla mnie - odpowiedział, patrząc na swoją prawie pustą filiżankę herbaty. Nie odpowiedziałam, po prostu siedziałam, biorąc ten jeden, fajny moment. Lubię tego Harry'ego, jest zabawny i uprzejmy. Nie mogę uwierzyć, że ten mężczyzna morduje ludzi.
- Jaka jest sprawa z tym domkiem dla lalek? - zapytałam go.
- Dowiesz się, Holly. 
Nagle przypomniałam sobie, że Harry próbuje nas zabić... A ja piję herbatę, którą zrobił.
- O mój Boże - powiedziałam. Harry prawdopodobnie mnie otruł! Co za chory drań!
- Co się stało? - zapytał, wstając.
- Zatrułeś tą herbatę!
- Nie, nie zrobiłem tego. Dlaczego miałbym?
- Bo próbujesz zabić te wszystkie cholerne lalki! Jesteś psycholem! - krzyknęłam. Mój oddech nadal był szybki, gdy chodziłam w tę i z powrotem.
- Nie próbuję, kocham moje lalki.
- Co?
Harry nie próbuje nas zabić?
- Ale-ale - zaczęłam, zanim Harry mi przerwał. 
- Idź do łóżka, Holly - odparł spokojnie, zanim odeszłam.
Cóż, tutaj się kończy nasz miły moment. 


Oto rozdział w którym rozpoczyna się Hollarry! Zapewne na to właśnie czekaliście, haha.
Kolejne pojawią się zapewne jakoś w przyszłym tygodniu. Na razie są krótkie, więc nie jest aż tak źle. Potem będą dłuższe. Przepraszam jeśli zrobiłam literówki, kilka godzin zajęło mi tłumaczenie tych trzech rozdziałów i moje oczy same się zamykają. :')

Uwaga! Bardzo proszę, aby każdy kto przeczytał rozdział zostawił komentarz. One naprawdę bardzo
Przypominam, że niedługo pojawią się też Zayn, Liam, Louis i Niall!
motywują. Chcę też zobaczyć czy są osoby, które czytają to ff.
Czytasz - skomentuj. Wystarczy chociaż kilka słów.

Swoje opinie możecie też pisać pod hashtagiem #TheDollhouseff


A teraz ostatnia rzecz: pytania.

1. Która lalka pomaga Harry'emu? Jest to Juliet czy ktoś inny?
2. Która zginie jako kolejna?
3. Dlaczego według Was Harry stworzył takie coś jak domek dla lalek? Chętnie poczytam jakie macie zdanie na ten temat. :) 

Do następnego! 
(mój tt - @littlexmeg)

 

Rozdział X


Holly 

Dziwna cisza rozchodziła się po pokoju. Siedzimy na naszych łóżkach, nic nie robiąc. Będziemy przez jakiś czas same, Harry musi załatwić sprawunki. Cóż, zapewne kolejne niewinne osoby, ale co tam, odszedł, a ten małe momenty wolności w domku dla lalek są jedynymi powodami mojego szczęścia. Cóż, także to, że zaprzyjaźniłam się z dziewczynami. 
- Powinnyśmy coś zrobić - oznajmiła Evie, przełamując ciszę.
- Co? - spytała Lola z rogu pomieszczenia.
- Zagramy w gry sportowego? Albo nie wiem, gry planszowe? - w chwili, gdy powiedziała gry sportowe mój nastrój zamienił się w podekscytowanie. 
- Zagrajmy! - odparłam szczęśliwie. Mieszanina 'yeah' i jęków wypełniła pokój.
- Możemy zagrać w piłkę nożną na zewnątrz - zasugerowała Sarah. Zgodziłyśmy się, oprócz Loli i Liz, prawdopodobnie najbardziej leniwych dziewczyn jakie spotkałam.

| Na zewnątrz |

- Gdzie Harry trzyma swój sprzęt sportowy? - spytałam, szukając.
- Czy on w ogóle go ma? - odpowiedziała Dakota.
Na szczęście Macy dostrzegła piłkę ukrytą w krzakach.
- Okej, mam piłkę, zagrajmy! - oznajmiła, biegnąc w naszym kierunku.

Mamy dwie drużyny: Macy, Juliet i ja oraz Dakota, Sarah i Evie. Liz i Lola upierały się na liczenie punktów. Ten kto ostatni strzeli gola wygrywa. Dziewczyny i ja jak błyskawica biegałyśmy, próbując agresywnie strzelić zwycięskiego gola. Skończyłam z piłką na moich stopach, którą kopnęłam do Juliet, która strzeliła zwycięski punkt. 
Zaśmiałyśmy się, dzieląc naszym prawdziwym momentem szczęścia, który przeżyłyśmy razem w domku dla lalek. Przybiłam z Macy dziesiątkę (obiema dłońmi), która robi mały taniec zwycięstwa. Kocham ją. 
Juliet podbiegła do mnie, krzycząc z entuzjazmem ''wygrałyśmy!'', trzy razy. Próbowała przyciągnąć mnie do uścisku, ale odsunęłam się i odeszłam. Nawet dzisiaj podczas zabawy byłam dla miła dla Juliet - mordercy. Nie przyjęłam jednak uścisku od niej. Jej oczy wypełniły się łzami, a jej twarz przybrała zawiedziony wyraz. Pobiegła do środka.
- Co się dzieje z Juliet? - Dakota owinęła rękę wokół mojego ramienia kiedy wszystkie dziewczyny przyszły zobaczyć co się stało. 
- A co z nią nie jest - dodała Lola, wywracając oczami. 
- J-ja nie wiem. Zaraz wrócę - powiedziała, zanim pobiegłam za Juliet do środka.

| W sypialni |

Pobiegłam do pomieszczenia w którym oczekiwałam, że będzie Juliet: sypialnia. I miałam rację. Jest na swoim łóżku, szlochając. Usiadłam obok niej, kładąc rękę na jej ramieniu, aby ją pocieszyć.
- Juliet?
- Nie rozmawiaj do kurwy ze mną - odpowiedziała, a gniew aż się w niej gotował. Jestem zaskoczona, że tak mówi, ona nigdy nie jest zła.
-  W porządku? - zapytałam, ignorując jej niemiłą wypowiedź.
- Czy wyglądam jakby było ze mną dobrze? Wy wszystkie nienawidzicie mi bez powodu! - spuściła wzrok.
- Nie niena-
- Tak, nienawidzicie! Ignorowałyście mnie cały tydzień!
- Juliet - odparłam, a między nami zapadła cisza. Kilka minut później jednak Juliet ją złamała.
- Ufasz mi? - spytała niespodziewanie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie wiedziałam nawet czy jej ufam. Nie mówiłam nic, siedziałam tylko, majstrując coś przy swoich palcach. 
- Holly! - złapała mnie za ręce, przez co musiałam na nią spojrzeć. - Ufasz mi?- gapiłam się w jej duże, brązowe oczy, nie myśląc o odpowiedzi. - Byłaś świetną przyjaciółką, Holly. Dziękuję za zdradzenie mnie.
Juliet opuściła pokój. Nie wiem czemu, ale czuję się rozbita i smutna. Naprawdę rani ją to co się dzieje. Łzy zaczęły się zbierać w moich oczach, zanim zdążyłam zdać sobie z tego sprawę.
Co jeśli ona jest niewinna? Nie wiedziałam, że od momentu, gdy po raz pierwszy ją spotkałam zawrzemy taką bliską przyjaźń i że to odejdzie przez zdradę. Po prostu nie wiedziałam, że to się tak skończy. Nie wiedziałam, że skończę... tracąc ją.


Jest i kolejny rozdział. Zaraz pojawi się też jedenasty, a z nim pierwszy, prawdziwy Hollarry moment, więc zapraszam do czytania! Przepraszam jeśli są w tym literówki.

Przeczytałaś/eś? Zostaw komentarz. Proszę. 

#TheDollhouseff - twitter 

Rozdział IX


Holly 

Na łóżku leżała Anna, ale nie taka jaką ją widzieliśmy wcześniej. Cała jej skóra pokryta jest krwią, a jej policzki są czerwone i gorące jak ogień. Nawet jej powieki są całe we krwi.
Żadna z nas nic nie mówiła. Stałyśmy tam zszokowane.
- Co do k- zaczęłam. Nie mogłam jednak dokończyć. Zaniemówiłam. Jak to się stało? Co do cholery?
- Proszę nie bądź martwa, proszę nie bądź martwa - powiedziała Macy, krzyżując palce i chodząc w tę i z powrotem. Jest tak dużo tragicznych śmierci w tym domku dla lalek. Mam nadzieję, że nie będzie kolejnej. Oceniając wygląd Anny możesz stwierdzić, że ona... odeszła. 
- Jak to się stało? - zapytała zdezorientowana Lola. Wtedy do pokoju jak burza wbiegł Harry.
- Dziewczyny! Powinnyście być na dole - jego głośny, chrapliwy głos echem rozniósł się po wyciszonym pokoju.
- Przepraszamy, Harry, to Anna, zobacz! - odparła Juliet, pokazując na nią palcem. On podszedł do jej łóżka.
- Kolejna odeszła - powiedział, trzymając czerwone, całe w bąblach ciało Anny w jego bladych dłoniach. - Juliet, pomóż mi wynieść ją na zewnątrz - poinstruował. Juliet posłuchała się jego rozkazów i poszła za nim, idąc przy jego boku. To takie psychiczne, że ktoś właśnie zmarł, a Harry'ego to nie obchodzi. Naprawdę pokazuje jak nieuprzejmą, psychiczną, kontrolującą osobą jest.
- Um, pomińmy śniadanie, dziewczyny - powiedział, opuszczając pokój wraz z Anną i Juliet, zostawiając jedynie Macy, Evie, Lolę, Liz, Sarah, Dakotę i mnie.
- Coś jest nie tak - Macy schowała twarz w dłoniach.
- Zgadzam się. Najpierw Jess, teraz Anna? - Sarah pokręciła głową. Lola nachyliła się nad moim uchem i szepnęła.
- Powinnyśmy powiedzieć Macy i Sarah? - wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. Czy naprawdę możemy im zaufać?
- Macy, Sarah - zaczęła mówić, patrząc na nie. - Wiem, że ciężko jest w to uwierzyć, ale Juliet zabiła Jess i Annę - dokończyła swoje zdanie. Zaczęły się śmiać. - Jestem poważna. Harry chce, aby ona zabiła nas wszystkie. Śmiechy ucichły. 
- Taa, Lola ma rację, jeśli chcecie żyć to trzymajcie się z daleka od Juliet - dopowiedziała Dakota, kiwając głową. 
- Dlaczego nie zrobił tego Harry?
- Ponieważ to Juliet jest od brudnej roboty - wyjaśniła Lola.
- Więc co zamierzamy zrobić? - Sarah spojrzała na nas.
- Trzymać się od niej z daleka, bez wyjątku. Jest mordercą. 
- Dlaczego nie zabiła nas wszystkich naraz? - zapytała Macy?
- Prawdopodobnie będzie to robić po kolei - odpowiedziała Dakota, patrząc w dół.
- Cóż, musimy się upewnić, że tak się nie stanie.

| Podczas przygotowywania obiadu | 

Dzisiejszy dzień był taki dziwny. Najpierw zmarła Anna. Potem każda z nas odjąć Juliet wie o pomaganiu Harry'emu. Chyba to sprawia, że jesteśmy sobie bliższe. Na przykład zanim zaprzyjaźniłam się z Lolą, myślałam, że jest suką. Nie jest jednak taka zła, jest też zabawna, ale ma swoje momenty i ja je akceptuję.
Kiedy usiadłam przy stole nie mogłam nic poradzić, ale myślałam: Jeśli Juliet zamordowała Annę, jak to zrobiła? Kiedy miałaby na to czas? To znaczy, nie zmienia to mojego zdania o tym kto pomaga Harry'emu, bo jest udowodnione to, że jest to ona, ale jak ona zabiła Annę?
- O czym myślisz? - spytała Lola, siadając obok mnie.
- Oh, o niczym.
- Juliet? - zapytała, chichocząc. Pokiwałam głową.
- Jeśli ona... zamordowała Annę, jak to zrobiła? - zapytałam ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.
- Nie wiem, zapewne otruła - odpowiedziała, kładąc widelec na stół.
- Jak?
- Nie jestem pewna, prawdopodobnie przez wodę, jedzenie lub lemoniadę - odparła. Dlaczego ona powiedziała lemoniada? Moje oczy rozszerzyły się zanim spojrzałam na Lolę, która uśmiechała się głupkowato. 
- Co się stało? - spytała z uśmiechem.
- Skąd wiesz o lemoniadzie?
- Cóż, to ulubiony napój Anny, więc pewnie o nią zapytała.
Oh, Lola nie wiedziała o lemoniadzie, którą Harry otruł, to po prostu ulubiony napój Anny.
Jeśliby o niej wiedziała to miałaby dużo podejrzeń. 


| Na obiedzie |

Siedzę obok Loly i Evie. Naprawdę zaprzyjaźniłam się z Evie odkąd tu jestem. Jest taka miła i mądra. 
W moim brzuchu zaburczało, więc wyciągnęłam rękę, aby móc wziąć czosnkowe pieczywo z koszyka, ale Lola zatrzymała mnie, klepiąc moje ramię.
- Um, ouch! - powiedziałam zirytowana.
- Juliet robiła ten chleb. Nie brałabym tego na twoim miejscu - wyjaśniła. Pokiwałam powoli głową.
- Patrząc na ciebie nie sądzę, żeby był ci potrzebny - moja szczęka 
- Przepraszam? - uniosłam brwi.
- Wyluzuj, to żart - odparła, nie patrząc na mnie. Wywróciłam oczami na jej niedelikatność. - Spójrz na Juliet, siedzi obok Harry'ego - szepnęła, wskazując na nią. Jest zajęta rozmową z nim. Zastanawiam się o czym rozmawiają. 
- Oczywiście.
- Um, Lola, co piła Anna na wczorajszym pikniku? Lemoniadę czy sok jabłkowy? - zapytałam, przełamując ciszę, która była między nami.
- Dlaczego pytasz?
- Po prostu się zastanawiam - odpowiedziałam. Ja nie tylko się zastanawiałam. Spytałam, bo jeśli miała lemoniadę to jest to oczywiste, że była to ta otruta. 
- Lemoniadę - powiedziała spokojnie. Czy ona powiedziała lemoniadę?
- Jaki rodzaj?
 - Cytrynową - rzuciła mi 'czy ty jesteś poważna' spojrzenie.
- W porządku.
To było wszystko co mogłam powiedzieć. Nie zamierzałam wyciągać wniosków, to była zapewne zwykła lemoniada, nie ta otruta.

| Po obiedzie |

Jesteśmy wszystkie w kuchni i sprzątamy. Sarah oraz Macy myją naczynia, Liz i ja zamiatamy podłogę oraz szorujemy ławeczki, Dakota i Evie chowają talerze, także inne naczynia, a Juliet sprząta ze stołu. Z ciekawości otworzyłam lodówkę, aby zobaczyć czy otruta lemoniada wciąż tu jest.
Nie ma.
Ktoś musiał ją wypić i wiem kto.

Anna. 


Jest i 9 rozdział! Zaraz dodam kolejne dwa, nie są długie, więc dam radę. Uwaga: Tutaj aż tak dużo się nie dzieje, ale jeśli ktoś z Was czeka na Hollary moments to hm... 11 rozdział powinien Wam się nawet spodobać. 
Za literówki z góry przeprasza.


Przeczytałaś/eś? Zostaw komentarz, proszę. 


#TheDollhouseff - twitter